sobota, 28 marca 2015

CIMITERO


Czuję się dobrze.
Dziwnie też. 
Nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś podchodzi do mnie i mówi: "Hej, a Ty czemu im czytasz książkę? Przecież jesteś wolna od 5 minut."
Z dziećmi troszkę więcej roboty.
2 latki sprawiają, że masz coś do zrobienia non stop.
Mieszkam w zalesionej okolicy, spokój, cisza, drzewa. Szkoda tylko, że jest jeszcze śnieg.
Psychicznie nastawiam się na koniec kwietnia i moją ucieczkę na zachodnie wybrzeże. 
Zdjęcia pod spodem z ostatnich chwil w Alexandrii. Na 3 ostatnie dni zatrzymałam się u znajomej, odwiedziłam ostatni raz Stare Miasto w Alexandrii i nareszcie udało  mi się odwiedzić Cmentarz Narodowy w Arlington. Groby żołnierzy robią naprawdę ogromne wrażenie! Z której strony nie zerkniesz symetria, symetria, symetria. 





















poniedziałek, 16 marca 2015

BATTAGLIA

Odetchnęłam z ulgą, ale ojej, jak bardzo.
Udało mi się znaleźć nową rodzinę goszczącą, ku mojemu zdziwieniu bardzo szybko. Wystarczył mi tylko jeden weekend.
Moja obecna rodzina jest zdziwiona, podobno życzą mi jak najlepiej. (Choć szkoda, że ich zachowanie zmieniło się diametralnie. Od razu po tym gdy dotarło do nich, że nie zamierzam zmienić zdania). Miałam kilka zainteresowanych mną rodzin m.in. z Houston w Texasie, z Vacaville w Kalifornii oraz ze Stamford w Connecticut. 
W przyszłym tygodniu przeprowadzam się do Stanu Konstytucji, czyli Connecticut. 
Rodzina bardzo mnie ujęła, wszystko co potrzebowałam znalazłam u nich. Czekałam tylko na wiadomość, że są pewni, by od razu odpisać "zgadzam się!". Tak też zrobiłam. 
Będę miała dużo nowych miejsc do zwiedzenia by potem móc się nimi z Wami podzielić. 

Ostatni weekend spędziłam w Ohio, niestety nie mam z niego żadnych zdjęć, ponieważ większość czasu spędziłam w hotelu na wywiadach z nowymi rodzinami i unikaniu aktualnej. 
Wyruszyliśmy w piątek, bardzo wczesnym rankiem, by przemierzyć 4 stany i dotrzeć do tego, który wierzy, że "Z Bogiem wszystkie rzeczy są możliwe".
Jednym z przystanków było pole bitwy pod Antietam, Maryland.
Szczerze powiedziawszy musiałam przeczytać wszystko jeszcze raz, bo o tak wczesnej porze, nie byłam zafascynowana polem, polem, kościołem, polem i płotem. 
Jednak po nadrobieniu zaległości troszkę zmieniłam zdanie. Jeśli jesteście w pobliżu i interesujecie się historią/tematyką wojenną to zachęcam.

Ostatnią rzeczą, którą chciałabym się z Wami podzielić jest Bjutiful Bejbi, Amerikan Bejbi towarzysząca mi nie tylko w drodze do Ohio, ale też na Bahamach. Wszystko dzięki playliście M.






























środa, 11 marca 2015

DECISIONE



Nie spodziewałabym się, że napiszę kiedyś notkę bez zdjęć z samym tekstem. Zdarzyło się już na odwrót i było to o wiele łatwiejsze. 
Działo się u mnie bardzo dużo, dlatego też cisza na blogu.
Wiem, nic nowego.
Ale tym razem mam powód. 
Zdecydowałam się na rematch (zmiana rodziny goszczącej, tłumaczę bo wiem, że nie każdy jest biegły w terminologii au pairek). 
Przyznam się, zdaję sobie sprawę, że oglądając moje zdjęcia, czytając opisy co tutaj robię, wielu z Was zazdrości. Pewna część mówi: "Tej to dobrze, żyje sobie w Ameryce, a ja pracuję za 6zł na godzinę i jedyne miejsce gdzie mogę pojechać za granicę to Czeski Cieszyn". Ok. mogę się z tym zgodzić z jednej strony, ale z drugiej (tak tylko wtrącę) nie musicie narzekać, wystarczy odrobina odwagi, rozmowy z samą sobą, potem z najbliższymi i podjęcie niełatwej decyzji. Podobny schemat przeszłam kilka dni temu.
Porozmawiałam sama z sobą, szczerze. Następnie poprosiłam o radę najbliższych. 
Będę teraz kompletnie szczera, garstka czytelników pomyśli sobie "Co mnie to obchodzi.", ale może reszcie moje słowa dadzą coś do myślenia. 
Budziłam się nieszczęśliwa.
Jak to? Przecież jestem w USA.
Właśnie, jestem 10 000 km z dala od bliskich, od osób, które kocham. Nawet jeśli mogę powiedzieć, że kogoś lubię, znam od kilku miesięcy, to nie jestem w stanie rozmawiać z tą osobą tak jak z przyjacielem, którego mogę tak nazywać od 13 lat. 
Zauważyłam, że się zmieniałam. Nie cieszyłam się praktycznie niczym. Byłam na Bahamach, super, ale po dniu wszystko minęło, jakby mnie tam nie było. W weekendy nie miałam ochoty nigdzie jechać, wolałam łóżko.
Zaczęłam więc bardzo dużo myśleć. Innym powodem były incydenty z moim host dzieckiem, ale nie chcę tego tutaj opisywać, nie musicie znać szczegółów. Chłopiec ma charakterek.
Procedura zmiany rodziny jest ryzykowna, jeśli nie znajdę nowej w ciągu dwóch tygodni będę zmuszona wrócić do Polski. Chcę Was poinformować, bo jeśli nie zobaczycie nowej notki, to nie z powodu mojej niesystematyczności i lenistwa tylko tego, że nie jestem pewna czy chcecie oglądać zdjęcia ze spaceru w Jastrzębiu-Zdroju.
Jednak nastawiam się bardziej pozytywnie, podjęłam decyzję, jeśli coś nie wyjdzie zaakceptuję konsekwencje i nie będzie to dla mnie nic strasznego.
Jutro załatwimy z moją rodziną goszczącą wszystkie formalności, więc jeśli ktoś chce może trzymać kciuki, żebym znalazła nowe miejsce, w którym będę wstawać z uśmiechem na buzi.