niedziela, 26 października 2014

INCONTRO



Nie przywykłam do tego, że nie wiem gdzie mogę się przejść. Do tego, że nie wiem z kim się spotkać. To co czuję, kiedy myślę, hej przydałoby się poznać paru znajomych, jest naprawdę dziwne. Abstrakcyjne. Powinno to przychodzić naturalnie, samo od siebie.  Tak, wiem, brzmię troszkę jak desperatka. Ale pomału wszystko się zmienia. Poznałam parę innych au pairek. Wychodzę z domu częściej, więc nie jest tak źle. Po prostu mając swoją grupkę znajomych i przyjaciół w Polsce, niedorzeczny jest dla mnie ich brak. Dobrze już ponarzekałam. Nikt mi tu nie narzeka, więc ja muszę.
Na dole zdjęcia wszystkiego i niczego. Zostanę tutaj zakupoholiczką. Bo jak na razie moją główną rozrywką s
ą siłownia i zakupy. A i na dole zdjęcia ze starego miasta, które muszę odwiedzić w trakcie dnia. Jest  tam cudownie, czarująca atmosfera i mnóstwo uroczych knajpek!
Czeka mnie zdanie egzaminu na tutejsze prawo jazdy, będzie ciekawie,



























niedziela, 19 października 2014

STASI

A więc. Zapomniałam. Zaspałam, Nie chciało mi się. Nie wiedziałam co napisać. Nie chciałam pisać głupot. To powody porzucenia nowiutkiego bloga. Przepraszam. Po prostu w większości przypadków nie miałam zielonego pojęcia co napisać. Dlatego pomyślałam, że tym razem w podobnej sytuacji, wrzucę zdjęcia. Tak zrobię też dziś. 
Znajdziecie tutaj zdjęcia w kolejności z wizyty w domu i plantacji George'a Washingtona. Oprócz tego z wycieczki do Muzeum Marine Corps. Kasię w przebraniu też znajdziecie, a to z okazji Maryland Renaissance Festival, który pokochałam! A na końcu zdjęcia codzienności i domu gotowego na żądne cukierków dzieci w Halloween.