piątek, 30 stycznia 2015

CARAIBI

Żyję, melduję się, przetrwałam kolejny miesiąc,
Aż głupio mi przyznać, planowałam pisać notkę raz na tydzień, a nie potrafię nic sklecić raz na miesiąc. Przepraszam. Może się to wydać niedorzeczne, niestety Ameryka to nie tylko piękne widoki, promocje, dolary i super życie, ale również dzieciaki, dzięki którym mam kilka siwych włosów.
Tak szczerze, szczerze, mam troszkę przebojów z dwoma młodymi ludźmi i gdy mam wolną chwilkę, wolę się zdrzemnąć, lub wybiegać stres na bieżni, niż martwić się o bloga.
Nadal myślę, że jest to świetna forma na zebranie trochę wspomnień, więc obiecuję, że nawet gdy nie będę miała ochoty lub czasu na napisanie paru zdań, po prostu dodam zdjęcia (tak zrobiłam z poprzednią, "świąteczną" notką, choć możliwe, że kiedyś coś dopiszę).
A więc teraz, kilka zdjęć z tygodnia na Bahamach. Widoki niesamowite. Ucieczka od zimy udana. Zdjęć nie jest za wiele, ale naszym domem była żaglówka widoczna na zdjęciach. Ładowanie urządzeń elektrycznych było bardzo utrudnione, przez to też nie mogłam robić 100 zdjęć na dzień.
Postaram się przedstawić Wam ten wyjazd w wielkim, ale zrozumiałym skrócie. 
Tak jak wspomniałam naszym hotelem i środkiem transportu w jednym była "Goldie M". Obaw miałam kilka, najwięcej związanych z tym, że 90% czasu spędzę z głową wychyloną za burtę, karmiąc rybki. Na szczęście nie miałam podobnym incydentów. 
Co noc cumowaliśmy w innym miejscu. Moimi ulubionymi noclegami były te na otwartej wodzie, widoki zapierające dech w piersiach, od oceanu oddziela Cię tylko mała wysepka. Spokój morza, a po drugiej stronie - dźwięk dobijającej się potęgi Atlantyku. Jedyną smutną rzeczą były wszechobecne śmieci :( Ich obecność doprowadzała mnie do złości i rozpaczy jednocześnie. 
Żeglowaliśmy głównie między mniejszymi wysepkami, większe miasta jakie odwiedziliśmy to Marsh Harbour oraz Hope Town.
Wiecie co? Zerknijcie na zdjęcia poniżej, one pokażą to czego ja nie potrafię opisać.
A jeśli macie jakiekolwiek pytania, skorzystajcie z komentarzy pod spodem, z facebooka, czegokolwiek. Jeśli jestem w stanie to bez problemu mogę zaspokoić Waszą ciekawość.

Bob, który towarzyszył nam przy niejednej kolacji o zachodzie słońca: